::: MENU :::

wstęp do wpisu

o uprzejmości

shopphing1

Niedawna sytuacja: łazimy z Synem po centrum handlowym, Syn, który z zasady nie wchodzi do toalet publicznych (skąd mu się to wzięło?) w końcu nie wytrzymuje i leje po nogach. Zdarza się. Cóż. Szczęście w nieszczęściu, że po 1. był ciepły dzień, po 2. zdarzyło się to akurat przy sklepie dla dzieci. Wpadłam tam jak po ogień, żeby kupić majtki. Bo jak zawsze zabieram ze sobą ubrania na zmianę, tak tym razem akurat właśnie nic nie wzięłam. Wpadam więc do wspomnianego sklepu, wybieram gatki, staję w kolejce. Nie była za długa i jakoś w sumie szybko się posuwała do przodu za wyjątkiem jednego stanowiska, gdzie stała cały czas jedna i ta sama elegancka kobieta. W miarę jak się zbliżałam do kasy docierały do mnie strzępki "rozmowy" owej pani ze sprzedawczynią. I powoli doszłam do tego o co chodzi. Otóż pani kupiła w sklepie online tej sieci jakieś ubranka dla dziecka, które jednak jej nie pasowały i chciała je zwrócić. Pech chciał, że nie było takiej opcji. Pani nie doczytała warunków na stronie sklepu i robiła awanturę w sklepie stacjonarnym. Że jak to, że to granda, że co to w ogóle za obsługa etc. Używając przy tym szerokiego wachlarza ostentacyjnych westchnień i przewracając oczami. Czego by nie mówić na temat obsługi, ta była rewelacyjna. Pani zza lady poszła sprawdzić czy na pewno nie może przyjąć zwrotu, a kiedy okazało się, że jednak nie, łagodnym tonem poinformowała o tym niezadowoloną klientkę, która kolejny raz wyraziła niepochlebną opinię nt. tegoż sklepu, po czym rzuciła na ladę bluzeczkę znalezioną w sklepie stacjonarnym ze słowami, że ona chce jeszcze to.
Przyznam, że stałam trochę osłupiała, trochę zniesmaczona, a trochę rozbawiona.
Trudno by było nie być osłupiałym i zniesmaczonym. A co mnie rozbawiło? No całość sytuacji.

Pani elegantka nie doczytała regulaminu sklepu internetowego (no bo po co? Kto by to czytał?) i miała pretensje do całego świata, że nie klęka przed nią, żeby ją zadowolić.

Słaaaabo.

Mam różne doświadczenia ze sprzedawcami, ale pani, która akurat wtedy stała za ladą, w skali 5-ciostopniowej daję mega 5 z ogromnym plusem. Klientce – niedostateczny. Zdecydowanie.
I ja doskonale rozumiem, że regulaminów się nie chce czytać, no bo kto by to czytał, no halo! Ale tak sobie myślę, że wystarczyło po prostu sprawdzić opcje zwrotów jeśli już nie chciało się przedzierać przez cały regulamin. No dobra, przestańmy drzeć łacha z tej pani. Nie chciało jej się, trudno. Okazała się być niekulturalną chodzącą bombą, która dzięki Bogu nie eksplodowała do końca w sklepie. Ale chciałam powiedzieć, że uprzejmość pani sprzedawczyni naprawdę mnie kupiła.
A że uprzejmość chodziła mi głowie już jakiś czas, zatem o niej będzie popełniony wpis dziś wieczorem, miejmy nadzieję, bo na razie jest tak gorąco, że jedyne co mam w głowie to: baaaasen!

 

***zdjęcie pochodzi z serwisu freeimages.com

 

Ten wpis został zamieszczony w kategorii z życia wzięte, posiada tagi kobieta, życzliwość i był prawdziwy na dzień 5 Lipiec 2015

Komentarze do wpisu

Komentarze

Jeszcze nikt nie skomentował tej strony.

Komentarze w kanele RSS dla tego wpisu | Subskrybuj kanał RSS dla całego serwisu