::: MENU :::

refleksje wakacyjne

a właściwie powakacyjne już

IMG 9149

Siedzę sobie, grzeję dłonie o kubek ciepłej herbaty earl grey i wspominam wakacje. Wakacje w sensie wyjazd a nie te dwa miesiące letnie, z których większość jednak spędziłam w pracy. Ale ten wyjazd… był dobry.
Trochę na ostatnią chwilę, z różnych względów, ale się udało.
My, raczej włóczykije pojechaliśmy nad polskie morze poleżeć na plaży. Nasze dotychczasowe plażowanie do tej pory oznaczało wypad weekendowy do Gdańska, 2 godziny spędzone na plaży i tyle. Syn był zadowolony, bo pogrzebał w piachu, my też, bo dłużej raczej byłoby nam trudno wytrzymać. Zwijaliśmy prowizorkę plażową i ruszaliśmy na poszukiwanie innych przygód. Ale tym razem… tym razem wow. Serio. Spędziliśmy nad morzem 10 dni, no dobra liczmy 9, bo jednak przyjazd wyjazd… z tego połowę spędziliśmy na plaży. Na kocu, czasami z parawanem walcząc o kawałek swego piasku, a także o pewnego rodzaju intymność. (Z tym drugim było raczej trudno.) Na słońcu do południa, potem uciekaliśmy. Syn przeszczęśliwy, co się nagrzebał w piachu to jego. Naskakał po wodzie. Napływał w mega oponie. Nałapał morskich fal. Okazuje się prawdą stwierdzenie, że to, co nieskomplikowane bywa najfajniejsze.

W porównaniu do wakacji ubiegłorocznych, które cechował pęd w celu zapewnienia atrakcji dziecku (a to park linowy, a to kolejka górska, tor saneczkarski etc) te były zupełnie inne. Spokojne cieszenie się chwilą. Choć oczywiście byliśmy i w parku linowym i w fokarium, i w kilku innych miejscach. Jednak dominowało lenistwo i odpoczynek. No prawie.

Plażowanie nad polskim morzem bywa walką. Serio. Przychodzisz, kładziesz się na kocu tak by widać było dziecko grzebiące w piachu przy brzegu. Nie za blisko morza, bo i po co się tak blisko pchać. Po 30 minutach okazuje się, że jednak dziecka nie popilnujesz, bo przecież ktoś inny walnął się ze swoim parawanem tuż przy morzu, bo fajnie jest posiedzieć na kocu, ale nogi trzymać w morzu. Więc następnego rano kładziesz koc nieco bliżej z satysfakcją myśląc, teraz to mi już nikt dzieciaka nie zasłoni. Płonne nadzieje. Zawsze znaleźli się tacy, którzy mogli jeszcze bliżej. I nieważne, że tu dziecko kopie. Ja tu parawan i kocyk, bo blisko morza muszę. I ciach.
No widać taki urok polskich plażowiczów.
Kilka uwag jednak mam tak ogólnie.
- ludzie to śmieciarze. I to jest przerażające. Czy tak trudno zebrać swoje opakowania po chipsach, ciasteczkach, kanapkach, kapsle, pety itp. I wyrzucić je do nieopodal stojącego kosza? Polskie plaże pokazują, że jest to rzecz niemal nieosiągalna.
- przerażające jest również to ilu ludzi pije na plaży. Nie liczyłam, ale wg mego oglądu ¾ ludzi na plaży na kocu spożywało napoje wyskokowe. Piwko zazwyczaj. Nie tylko ludzie młodzi, samotni.  Na kocach rodziców opiekujących się dziećmi również nie brakowało alko.
- co mnie jeszcze przeraziło? Ilość grubych dzieci. Pal licho rodziców. Ale dzieci…! Jestem skłonna wierzyć, że zaczynamy się zmagać z plagą otyłości wśród dzieci, serio.

Następne wakacje raczej nie będą nad polskim morzem. I na następne wakacje raczej już nie zabierzemy kota. Nerwy przy kociej biegunce są okropne!
To tyle po kilku miesiącach milczenia. Idę dalej grzać dłonie. Jesień już czuć...

Ten wpis został zamieszczony w kategorii wypoczynek, relaks, z życia wzięte, posiada tagi lato, rodzina, wakacje, morze i był prawdziwy na dzień 31 Sierpień 2018

Komentarze do wpisu

Komentarze

Jeszcze nikt nie skomentował tej strony.

Komentarze w kanele RSS dla tego wpisu | Subskrybuj kanał RSS dla całego serwisu