::: MENU :::

Psie sprawy

nie tylko Warszawy.

psie sprawy

To chyba jasne, że nie mogę o tym nie napisać. O czym mowa? O psich sprawach Warszawy. I nie tylko Warszawy, oczywiście. O kupy chodzi, psie kupy na trawnikach. Wiem, wiem, średnio atrakcyjny temat. Ale proszę Państwa, nawet o kupach trzeba mówić.
Ostatnio na spacerze prowadząc wózek przez park i gadając z Synem, rzecz jasna, liczyłam sobie w myślach dystans pomiędzy poszczególnymi niemiło pachnącymi „kwiatkami” pozostawionymi przez ukochane przez ludzi czworonogi. Jakie wyniki? Średnio co 5 kroków można było napotkać psi prezent – to chyba w hołdzie społeczeństwu…
Ale nie z psów zamierzam kpić, w końcu co winny jest zwierzak, przecież on też załatwić się musi, prawda? A że nie robi tego w toalecie, nie jego wina. Winę za zasrane trawniki ponoszą właściciele czworonogów. Przecież to oczywiste. A któż by inny? Wciąż nie rozumiem… fajnie jest mieć pieska lub psa (w zależności od rozmiarów), fajnie wychodzić z nim na spacer, ale posprzątać po pupilu to już nie łaska? A jak w domu pies narobi (zdarzają się sytuacje, że nie wytrzyma, prawda?) to właściciel też to zostawia na środku pokoju lub przedpokoju, lub, nie daj Boże, kuchni…? Zasada jest podobna… W końcu jak mawiają, świat jest naszym wspólnym domem, dbajmy więc o niego tak, jak dbamy o własne cztery kąty…
Skomplikowane? E, raczej nie. Proste jak drut.

Różne sławy i celebryci sprzątają po swoich pupilach. Jakoś nie wstydzą się brać w kieszeń woreczków i schylić się na spacerze… Czytać na pudelku o nich fajnie, ale żeby tak wziąć przykład z tego, co robią dobrze, to już za dużo?
Powiedzmy sobie szczerze, korona z głowy nie spadnie, jeśli człowiek się schyli.

Pamiętam taki obrazek… jakiś rok temu, ciepło już było na pewno, idziemy sobie spacer z Synem uskuteczniając, przed nami na trawniku pies ciśnie ile wlezie, obok trawnika stoi właścicielka psa (że właścicielka poznać było łatwo po smyczy, do której ów zwierzak był przyczepiony)… Właścicielka, młoda dziewczyna ostentacyjnie odwraca się od psa (mimo smyczy, oczywiście) jakby się do niego nie przyznając… Rozbawiło mnie to dość mocno, OMD to skomentował: „zobacz, ta pani nie zna tego psa”… Rzeczywiście, dość usilnie starała się go nie znać właśnie w tej chwili. Oczywiście nie wspominając o posprzątaniu…

Od jakiegoś czasu na naszym osiedlu (ale nie tylko) widać stojaki ze specjalnymi woreczkami na „psie sprawy”, pod którymi znajdują się specjalne kosze na owe sprawy. Czy to wstyd z nich korzystać? Czy to wstyd sprzątać po swoim psie, tak żeby dziecko biegające po trawniku nie było narażone na przewrócenie się prosto w kupę. Albo usunięcie kupy z chodnika, bo biedne zwierzę nie wytrzymało, nawaliło na chodnik, a właściciel odchodzi, bo co go to obchodzi, że za chwilę ktoś w to wdepnie lub wjedzie wózkiem… O slalomie gigancie z wózkiem pomiędzy gównami, który stał się kiedyś moim udziałem, już naprawdę nie wspominam…
Zachęcam do korzystania z dobrodziejstw dostarczonych przez gminy. A jeśli nie ma czegoś takiego jak pokazane na zdjęciu stojaki, to przecież nie tak trudno wziąć w kieszeń woreczek foliowy, taki woreczek nie musi być przecież specjalnie dedykowany…

Pamiętajmy… świat jest naszym domem. Dbajmy o niego. A tym samym o innych ludzi. To nie boli. A wstydu nie przynosi.

Ten wpis został zamieszczony w kategorii z życia wzięte, zwierzęta, posiada tagi zwierzęta i był prawdziwy na dzień 1 Marzec 2014

Komentarze do wpisu

Komentarze

Jeszcze nikt nie skomentował tej strony.

Komentarze w kanele RSS dla tego wpisu | Subskrybuj kanał RSS dla całego serwisu