::: MENU :::

o tęsknotach

kobiecych

smile more

Pamiętam jedno ze swoich zdjęć, z czasów nastoletnich. Stoję na słupku przed blokiem swojej przyjaciółki. Mam jasnorude włosy (tak, jasnorude!) do wysokości uszu, na nogach jakieś trepki, prochowiec w kolorze miodowym, który mi nigdy nie pasował (i nadal nie pasuje), szyja omotana grubym szalikem, który bardziej przypominał jakiś mały chodniczek… Nie wiem czemu akurat to zdjęcie siedzi mi w głowie. Zaczęłam sie ostatnio zastanawiać czy chciałabym wrócić do swoich czasów młodości. Wniosek jest jeden, nie, nie chciałabym.
Ale…

Czasami patrzę na kobiety i zastanawiam się skąd w nich ta ciągła  tęsknota. Wieczna tęsknota za czymś innym, niż to, co jest tu i teraz. I nie mówię wcale o księciu z bajki. Mówię o nas samych.
Jako nastolatki chcemy być już starsze. Dorosłe, żeby rodzice nie suszyli nam głowy, żeby nas tak obsesyjnie nie pilnowali, żebyśmy mogły poczuć smak dorosłości. Kiedy mamy dwadzieścia kilka lat, wydaje się nam albo że trzydziestka przyniesie nam stateczność i życie, o którym marzymy, albo tęskno nam do czasów nastoletnich i do ponownej możliwości podjęcia decyzji. Jako trzydziestki zaczynamy dostrzegać, że metabolizm już nie ten, że trzeba się napracować mocno, żeby brzuch był płaski, żeby ten przebrzydły cellulitis nie był tak widoczny, żeby nogi były szczupłe i że trzeba już zacząć uważać na to, co jemy, o jakich porach, jak jemy, jak żyjemy… Czterdziestkę witamy przerażeniem. Metabolizm? Praca nad figurą zamienia się w walkę o figurę. W toczoną codziennie bitwę – czy sobie pofolgować, czy może jednak spiąć pośladki i się nie poddawać. Narzekałyśmy na figurę trzydziestki…? Och, ile dałybyśmy teraz by mieć to wszystko co jeszcze kilka lat temu wydawało się nam tak straszliwie niedoskonałe. Pięćdziesiątka na karku tęskni za czterdziestką. O brzuchu, jaki miałyśmy w wieku dwudziestu pięciu lat możemy sobie tylko pomarzyć. Nie wspominając o beztrosce i zmarszczkach.

Dziś patrzy na mnie z lustra kobieta w sile wieku. Ha ha. Jak tu napisać pokrętnie ile mam lat, jednocześnie nie zdradzając magicznej liczby…
Czasami jestem lekko zdziwiona liniami na moim czole. Zmarszczkami wokół oczu czy pomiędzy powiekami. To ja. Oczywiście, że to ja. Ale skąd te zmarszczki?
Nie powinno mnie to dziwić, ale czasami jednak takie uczucie mnie dopada. Hello! Wcale się nie czuję na tyle lat, ile widać w lustrze. Nie czuję, że zapracowałam na te linie na moim czole, albo kurze łapki wokół oczu. To naprawdę ja?!
Ale to ja. Dokładnie. Nie ta sama, co na tym zdjęciu. W końcu nie noszę miodowego koloru. I mam ciemne włosy. Trochę bardziej stateczna jestem (chyba). Choć uśmiech wciąż ten sam. Ale szalika-dywanika już nie mam i nie potrafię sobie przypomnieć skąd go wytrzasnęłam i dlaczego owijałam go sobie wokół szyi.
Ja. W kwiecie wieku, o tak. I niestety ten kwiat przyniósł ze sobą kilka innych prezentów, których nie chciałam. Zmarszczki. No jasne. Każdy je ma. Kurze łapki. Może gdybym była ponurakiem i nie śmiała się jak szalona, to bym im nie miała. Figura… no właśnie. Oto jest bolączka kobiet. Wieczna. I chyba nie jedyna.

I tak się zastanawiam czemu wciąż tęsknimy za czymś co było, zamiast cieszyć się tym, co jest.
Czterdziestolatka nigdy nie będzie wyglądała jak dwudziestolatka. Nie wierzcie reklamom kremów, zwłaszcza tym, które pokazują nastolatki jako dojrzałe kobiety. Wolę być pomarszczona śmiechem i wiekiem, niż naciągnięta jak Nicole Kidman, która nie może się normalnie uśmiechnąć.
Owszem, jest piękna. Wprawdzie nienaturalnie, ale piękna.
Ale są też inne piękne kobiety. Naznaczone czasem, zmarszczkami, wiekiem i doświadczeniem. Które znają swoją wartość i nie gonią za wieczną młodością. Bo ta nie istnieje. Wiem, że żyjemy w czasach kiedy wszystko jest możliwe. A jednak uwielbiam patrzeć na kobiety ze świecznika, nie na te wytapetowane i ponaciągane od góry do dołu, ale na te prawdziwie, które nie boją się pokazać tego, kim są.
Nie twierdzę, że teraz wyrzucam wszystkie swoje kremy i pozwolę by konserwowało mnie powietrze. Nie o to chodzi. Wcale nie. Bo tak naprawdę chodzi o życie. Tu i teraz.
Kto patrzy na Ciebie z lustra? Nastolatka? Ciesz się, szalej, żyj.
Dwudziestolatka? Trzydziestolatka? Czterdziestolatka? Ciesz się, szalej, żyj.
Nieważne ile masz lat.  Nieważne ile masz zmarszczek. Ważne jest to, że wciąż widzisz się w lustrze i masz czas, by się tym cieszyć. Właśnie tym. Zmarszczkami. Niedoskonałością nóg i brzucha. Uśmiechem. Krzywym nosem. Kurzymi łapkami. Piegami na nosie i na rękach. Gładką cerą. Maleńką blizną na brodzie. Swoją rodziną. Czy kotem leżącym u Twojego boku.
Przestań gonić za czymś, co było lub dopiero nadejdzie. Bądź.


*** Zdjęcie pochodzi z serwisu freeimages.com

 

 

Ten wpis został zamieszczony w kategorii kobieta, z życia wzięte, posiada tagi kobieta, waga, dieta, wiek, figura i był prawdziwy na dzień 27 Kwiecień 2016

Komentarze do wpisu

Komentarze

Jeszcze nikt nie skomentował tej strony.

Komentarze w kanele RSS dla tego wpisu | Subskrybuj kanał RSS dla całego serwisu