::: MENU :::

czy normalność istnieje?

oto jest pytanie

a meal in front of the sea 1323245 1280x960

Postanowiłam ugotować zupę cukiniową. Dwa garnki, Prosty przepis. Już. Gotuje się. A ja po 10 minutach zaczynam się zastanawiać dlaczego w mniejszym garnku nic się nie dzieje. O co chodzi? Czemu gotowanie idzie tak opornie? Hmm. Przypadkiem całkowitym zauważyłam, że garnek stoi na wyłączonym palniku, a właczony jest palnik tuż nad nim. Pusty oczywiście. Gospodyni domowa ze mnie na "5". 
Tak wyszło. Błąd naprawiłam. Zupa wyszła pyszna, mimo początkowych trudności. 
I mimo zakręcenia i pomylenia palników, pomimo bałaganu w domu, pomimo tego wszystkiego nie nazwę siebie ch...wą panią domu. Ani antymatką. Ani nic w tym stylu. 
Czy wszystko musi być czarno-białe? 
Czy można być tylko idealnym albo wyjątkowo do dupy? 
Albo odnosisz spektakularne sukcesy albo jesteś życiowym nieudacznikiem. I obydwie te „rzeczy” ogłaszane są całemu światu. 


Wchodzę na fejsa.
Z jednej strony idealne życia. (na obrazkach, ale ok, niech będzie). Wszystko piękne. Cudne śniadanie, na błyszczącym stole w niemal sterylnej kuchni. Obiad w szykownej restauracji. W pracy najnowszy model McBooka. iPhone7? Już jest. I cudowne zdjęcia cudownego życia zrobione cudownym srajfonem. Świętowanie kolejnego sukcesu – szampan. Wakacje all inclusive w pięknych okolicznościach przyrody. Dieta pudełkowa. Idealny dom. Figura modelki. Nigdy nie przypalony obiad. Po prostu cud miód ultramaryna. 
I z drugiej strony wprost odwrotnie proporcjonalnie.
Zamiast obiadu – fast food, bo szybko, bo po drodze, bo nic się nie chce. Syf w kuchni. Syf w pokoju. Syf wszędzie i udokumentowanie tego faktu tysiącem zdjęć. Zapomnijcie o figurze i kobiecych kształtach. Nie mam czasu i olewam. Bo jestem ch...ą panią domu. Bo na nic nie mam czasu. Nie gotuję. Nie sprzątam. Ale jest ok, bo wcale nie muszę być idealna. Obwieszczam to światu ku pokrzepieniu serc.



Otóż to fakt niezaprzeczalny. Nie musisz być idealna. Nikt nie jest. Mimo pięknych zdjęć. Mimo pięknych słów.
 Ale życie nie jest czarno-białe. Nie jest tak, że jestem albo chodzącą doskonałością albo totalną porażką. 
Czasami moje życie jest niemal perfekcyjne. Mieszkanie jest posprzątane, wszystko jest super, jak spod igły, a czasami jest słabo. Po pracy jedyne na co mam ochotę to leżakowanie na kanapie, a nie gotowanie pięknych posiłków, żeby wrzucić je na fejsa. Zresztą powiedzmy sobie szczerze, nawet moje najpiękniejsze muffinki nie wyglądały „wyjściowo”.
Ale tak naprawdę przez większość czasu jest zwyczajnie. Brud nie straszy. Syf nie zabija. Kurz na meblach. Nieporządek ale nie syf. Chaos prawie kontrolowany, bo powiedzmy sobie szczerze - przy dziecku w domu 100% kontroli to ja sobie mogę ładnie poudawać. Dodajmy do tego zmęczenie codzienne i okazuje się, że jednak nie muszę podnosić z podłogi każdego pyłka. Że nie muszę latać z odkurzaczem po każdym kroku kocura, bo jedno machnięcie ogonem oznacza sierść na panelach. Można? Można odkurzyć raz na dwa dni a nie codziennie i świat się nie zawali. I nie oznacza to wcale, że coś jest ze mną nie tak.


Dwie skrajności, którymi jesteśmy atakowani. Na widok doskonałych zdjęć wrzucanych przez znajomych (tych dalszych, bo tych bliższych znamy za dobrze, żeby uwierzyć w doskonałość ze zdjęć) trochę nas ściska w żołądku. Na widok zdjęć nieidealnych robi nam się trochę lepiej na duszy. Ale to wcale nie oznacza, że jest albo albo. I nic pomiędzy. Bo świat jest pełen kolorów. Bo nasze życie jest pełne kolorów. Bo jest coś takiego jak normalność, która nie wali po oczach. Zwyczajna codzienność, która trwa i która jest naszą siłą. Tak. Nie te skrajności. Nie euforia. Nie 1000 lajków pod pięknym zdjęciem. Ani 2500 uśmieszków pod fotką bałaganu. Mogłabym się nawet założyć, że ci wszyscy idealni i ch...owi, faceci czy kobiety, tak naprawdę mają całkiem zwyczajne życie. Ale kreacja, moi drodzy to coś, co dodaje im wartości a ich życiu smaczku. Kreacja. Słowo klucz dzisiejszych czasów.
Hmm. Ja tam wolę być po prostu normalna. To naprawdę nic strasznego. To wcale nie jest słabe i lamerskie. To ja. To Ty. To oni. To my. Nasze życia. Czy naprawdę się tego wstydzisz? Bo ja nie.

Ten wpis został zamieszczony w kategorii codzienność, kreacja, posiada tagi przesada, codzienność, normalność i był prawdziwy na dzień 12 Wrzesień 2016

Komentarze do wpisu

Komentarze

Jeszcze nikt nie skomentował tej strony.

Komentarze w kanele RSS dla tego wpisu | Subskrybuj kanał RSS dla całego serwisu