::: MENU :::

czy chciałabyś, aby Twoje dziecko

było takie jak Ty?

dziecko kalka

Dziś jest Dzień Dinozaura i Dzień Spania w miejscach publicznych. Ale nie zamierzam o tym pisać. Bez przesady. Kocur rozwalił się obok mnie na kanapie, zaczepia mnie od czasu do czasu, a jednocześnie dość mocno wali tym swoim puszystym ogonem. To pewnie coś znaczy… Ale o tym też nie będzie. Nie tym razem.

Dziś temat, który za mną chodził od dłuższego czasu.
Niedawno, odbierając Syna z przedszkola, byłam świadkiem rozmowy dwóch mam. Jedna z nich chwaliła się zachowaniem swojej córki, opowiadając jak córka (lat ok 2,5) na pytanie co robiła w przedszkolu, potrafi odpowiedzieć jej „a co Cię to obchodzi”. I naprawdę chwaliła się, bo uśmiechu na jej twarzy nie można było pomylić z niczym innym. Duma, jaka to jej dziewczynka jest rezolutna.
Ha, może to miał być świetny dowcip, ale pomyślałam sobie, że ja osobiście nie chciałabym, żeby moje dziecko tak do mnie mówiło. Potem pomyślałam sobie – „hmm, widocznie gdzieś to musiała usłyszeć i sobie to przyswoić”.

Sytuacja ta we mnie zapadła i nie chciała wyleźć, a to dlatego, że jestem zdania, że dziecko jest kalką naszych zachowań. Naszych czyli rodziców. Bo niby skąd dziecko się uczy świata, życia, reakcji, emocji, słów? Na pewno nie od sąsiada ani listonosza, bądźmy szczerzy.
Czasami patrzymy na różne akcje naszego Syna, słuchamy tego co mówi i rozpoznajemy w nim siebie i nasze słowa. Jak siada na kanapie, jak układa się do snu, jak wchodzi na orbitrek albo usiłuje ćwiczyć na macie, jak tańczy całym ciałem, jak odnosi się do nas, jak przyjmuje wygraną i czy umie się cieszyć ze zwycięstwa kogoś innego. W większości widać w nim nas.
Zdarzyło się tak, że zastanawialiśmy się skąd mu się wzięło „Jechać! Nie gadać!” – Mąż mnie zapytał czy kiedykolwiek tak powiedziałam, ja o to samo zapytałam jego. Ale nie, zatem doszliśmy do wniosku, że przyniósł to z przedszkola. Bo przecież tam także się uczy świata.

Jednak bądźmy uczciwi wobec siebie i wobec naszych dzieci.
To my, rodzina, podstawowa komórka społeczna, jesteśmy odpowiedzialni za to, kim stają się nasi potomkowie, to my ich uczymy – czasem świadomie, a czasem nie, tego, jak się zachowywać, jak reagować. Czy przytulanie jest czymś normalnym, czy czymś dla mięczaków. Czy chłopaki nie płaczą, czy może jednak mogą płakać, bo potrzebne jest uwalnianie emocji. Czy krzyk lub podniesienie ręki jest normalnością, brak czasu dla dziecka jest codziennością. Czy rozmowa to fajna rzecz, bo można się podzielić jak każdemu minął dzień czy może strata czasu, bo lepiej coś obejrzeć zamiast gadać. Czy lalki są tylko dla dziewczynek, a samochody tylko dla chłopaków. Czy „przepraszam, proszę, dziękuję” to coś, co nie boli, czy coś, co oznacza słabość.

Więc jeśli następnym razem Twoje dziecko powie do kota „wiśniaku” (moja wina, przyznaję), albo „do jasnej anielki” (biję się w piersi) , albo podczas jazdy samochodem krzyknie: „Jedź, k…a, bardziej zielone nie będzie!” (przykład zasłyszany) to może warto trochę bardziej uważać… Bo są sytuacje, kiedy nie ma czym się chwalić, szczerze. Warto się przyjrzeć samemu sobie, tak serio i bez oszukiwania siebie. Stanąć przed lustrem i zadać sobie pytanie: „Czy chciałbym/abym, żeby moje dziecko stało się takie, jak ja?”

Ten wpis został zamieszczony w kategorii dzieci, posiada tagi dziecko, rodzina, wzór i był prawdziwy na dzień 26 Luty 2016

Komentarze do wpisu

Komentarze

  • Wiesz co, czasem dzieci podłapują słówka od rówieśników z przedszkola.Nie usprawiedliwiam matki. Nie jest to powód do dumy. Pozdrawiam. www.niecałkiemsamamama.blogspot.com - zapraszam.

    Napisane przez Niecałkiemsamamama, 26/02/2016 20:55 (8 lat temu)

Komentarze w kanele RSS dla tego wpisu | Subskrybuj kanał RSS dla całego serwisu