boję się

A nuż wyskoczy z niej prezydent Obama z ciężarkami...

Wszyscy znamy ten kawał, prawda? Z czasów głębokiego socjalizmu, ale kto powiedział, że wtedy się nie śmiano?
Dziś czasami go nadużywam, przyznam. Np. niemal w każdej reklamie występuje Magdalena Różczka (jak nie ona sama, to jej głos), więc wiadomo... boję się otworzyć lodówkę ;-) Oczywiście słowa "niemal w każdej reklamie" to przesada, ale przecież mogę trochę poprzesadzać...

Zostawmy panią Magdę, którą zresztą lubię jako aktorkę...

Ostatnio w naszym kraju gościł prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, pan Barack Obama. Wszyscy wiemy jak przebiegała ta wizyta, wiemy, że nocował w hotelu Marriott, który na te 2 dni stał się jak twierdza... Wszyscy też wiemy, jakie zaskoczenie wywołał pan prezydent zjawiając się na siłowni we wspomnianym hotelu. Ale w końcu prezydent też człowiek, prawda i ma prawo do chwili relaksu z ciężarkami...

Odnoszę jednak wrażenie, że nieważne 25 lat wolności i słowa które p. Obama wypowiedział przy tej okazji. Nieważne spotkanie z nowo wybranym prezydentem Ukrainy... Spotkanie w Warszawie zakończyło się 4 dni temu a w mediach wciąż co? Prezydent Obama na siłowni.
A do tego panowie, którzy przeżyli największy szok życiowy "idę na bieżnię, a przede mną prezydent Stanów Zjednoczonych", wchodzę na siłownię a tu Barack Obama. No dobra, w sumie rozumiem, nie spotyka się codziennie prezydenta USA na siłce. Ale trąbić o tym 4 dni? Rozkładać na czynniki pierwsze ruchy pana prezydenta, "pan prezydent ćwiczy na rzeźbę, technika na 3" Kogo to obchodzi...? Ile można gadać o tym? Rany julek, że tak powiem...
Włączam dziś rano (niedziela! a wiadome zajście miało miejsce we wtorek wieczór) telewizor, żeby posłuchać co tam w świecie panie słychać... a tu co? Znowu pokazują Obamę, i znów na siłowni, i znów gadka szmatka o tym, jak to pan prezydent dba o formę.
Czyli co? Jak tu robić śniadanie, skoro boję się otworzyć lodówkę...
Dziennikarstwo schodzi na psy, a sezon ogórkowy nadchodzi wielkimi krokami.